Bezpieczne suche igłowanie  – czy to w ogóle możliwe?

Fizjoterapia jest dziedziną, która nieustannie się rozwija i poszukuje coraz bardziej skutecznych metod pomagania ludziom. Jedną z popularnych technik wykorzystywanych w gabinetach w ostatnich czasach jest suche igłowanie (ang. dry needling). Wokół niego krąży wśród społeczeństwa sporo mitów, przekłamań i legend.

Czym jest suche igłowanie (dry needling)?

Igłoterapia sucha czy suche igłowanie, to dosłowne tłumaczenie anglojęzycznej nazwy tej metody – dry needling. Określenie „suche” miało na celu podkreślić fakt, że podczas tej techniki nie dochodzi do iniekcji jakiejkolwiek substancji, a jedynym bodźcem dla organizmu jest sama igła.

Początki metody sięgają lat 40. ubiegłego stulecia, kiedy to lekarze Travel i Simons obserwowali reakcje organizmów po wstrzyknięciu różnych substancji (sól fizjologiczna, kortykosteroidy i inne) w bolesne mięśniowo-powięziowe punkty spustowe. Na przełomie lat 70. i 80. czeski lekarz Karel Lewitt opublikował wyniki badania, które dowodziło, że efekty uzyskiwane podczas nakłucia wynikają z samego faktu jego wykonania, a nie są indukowane przez podawane substancje. Zaznaczono więc bardzo wyraźnie po raz pierwszy różnice pomiędzy „mokrym” a „suchym” igłowaniem.

Suche igłowanie bywa mylone z akupunkturą, z którą cechą wspólną jest wyłącznie narzędzie, a filozofia pracy i dobór miejsc do wkłucia różni się diametralnie. Struktury, które są celem podczas pracy są też odmienne dla różnych podejść – w najpopularniejszym z nich – igłowaniu punktów spustowych, igły aplikuje się wyłącznie w tkankę mięśniową, natomiast są również inne metody pracy (jak choćby Dry Needling wg FRSc), gdzie terapii igłami poddaje się również miejsca przyczepów mięśni, więzadła czy dyski niektórych stawów.

bezpieczne suche igłowanie inaczej dry needling

Jak wyglądają narzędzia?

Igły do suchego igłowania nie przypominają igieł iniekcyjnych – te pierwsze są znacznie cieńsze (w większości 0,30 mm średnicy), elastyczne i nie posiadają pustego kanału wewnątrz (są pełne). Są też igłami rozwarstwiającymi – zakończone „w szpic” (zazwyczaj ostrzony laserowo), dzięki czemu nie uszkadzają tkanek tak bardzo jak igły iniekcyjne (nazywane również „tnącymi”, właśnie przez zupełnie odmienną charakterystykę). Wykonane są ze stali chirurgicznej, czyli stopu chromu, molibdenu i niklu, co zapewnia im odpowiednią wytrzymałość, odporność na korozję, gładkie wykończenie i ostrość.

Na rynku są również dostępne igły pokryte innymi metalami np. złotem (polecane osobom uczulonym na nikiel), ale również silikonem, który ma zapewnić jeszcze większą gładkość, dzięki czemu sam zabieg może być jeszcze mniej odczuwalny przez pacjenta. Mają różną długość – od 15 do nawet 140 mm. Wybór długości zależy od miejsca aplikacji igieł – jeśli struktura leży relatywnie płytko (np. okolica głowy, dłoni) to właściwym będzie użycie igły o mniejszej długości, natomiast podczas pracy z dużym mięśniem albo leżącym głębiej (np. pośladek, udo) terapeuta sięga po dłuższą igłę, aby dotrzeć do problematycznego obszaru.

czy suche igłowanie jest bezpieczne?

Potencjalne niebezpieczeństwa, sytuacje niepożądane i ich konsekwencje

Praca igłami wymaga przerwania ciągłości skóry, a co za tym idzie wymusza na każdej osobie wykonującej tego typu zabiegi właściwą dbałość o przestrzeganie zasad BHP oraz stosowanie rękawiczek i odpowiednich preparatów do dezynfekcji. Zaniedbania w tym zakresie mogą prowadzić do lokalnych zakażeń i wystąpienia długo gojących się ranek, które w rezultacie mogłyby pozostawić po sobie niewielkie blizny.

Pomimo małej średnicy igły, może być ona przyczyną powstania odmy opłucnej. Opłucna to błona, która otacza każde z płuc – składa się ona z dwóch blaszek: ściennej i trzewnej, pomiędzy którymi znajduje się jama opłucna wypełniona niewielką ilością płynu surowiczego – zapewnia to prawidłową pracę podczas oddychania i zmniejsza pojawiające się wówczas tarcie. Jeśli podczas zabiegu dojdzie do przebicia błony opłucnej istnieje realne ryzyko, że do jamy opłucnej zacznie dostawać się powietrze. W konsekwencji będzie to prowadziło do spadku wydolności oddechowej, zwiększonej męczliwości, kaszlu oraz bólu zlokalizowanego w rejonie zajętego płuca.

Również narządy wewnętrzne mogą być narażone na zranienie podczas zabiegów suchego igłowania. Mniejszym ryzykiem powikłań jest obarczone wkłucie się w struktury takie jak wątroba czy nerki (które posiadają miąższ), a najpoważniejsze konsekwencje może spowodować penetracja igłą narządów „pustych” wewnątrz (takich jak jelita czy żołądek). Związane jest to przede wszystkim nie z faktem zranienia samej tkanki (z uwagi choćby na niewielką średnicę igły), ale ryzykiem zaciągnięcia na jej ostrzu zawartości np. treści jelitowej.
W konsekwencji może to doprowadzić do zapalenia otrzewnej, co ostatecznie może spowodować uogólniony stan zapalny całego organizmu (sepsę), a nawet zgon.

Naczynia krwionośne nie są celem samego zabiegu, natomiast przez fakt, jak gęstą siecią oplatają ciało człowieka zdarza się, że podczas zabiegu dochodzi do ich ukłucia lub przebicia. Efektem końcowym może być niewielki krwiak w miejscu, gdzie była aplikowana igła (naczynia żylne), natomiast zdarza się, że ściana naczynia obkurcza się na tyle szybko, że nie dochodzi do wynaczynienia poza jego obręb – zwłaszcza w przypadku naczyń tętniczych.

Nerwy również nie są celem zabiegu samym w sobie, jednakże może zdarzyć się, że ostrze igły zbliży się lub dotknie do przebiegającej w obszarze zabiegu gałązki nerwowej.
Towarzyszy temu zazwyczaj uczucie nagłego, gwałtownego i ostrego bólu (często porównywane do tego, które pojawia się podczas uderzenia w łokieć – niczym prąd płynący po całej jego długości), oraz mogące utrzymywać się jeszcze kilka dni po zabiegu parestezje i uczucie zmniejszonego czucia.

Złamanie się igły to mit, który chyba najczęściej pojawia się w opowieściach dotyczących zabiegu, i który budzi wśród pacjentów najwięcej obaw. Fizyczne uszkodzenie igły jest niezwykle rzadkim zjawiskiem – będzie związane z istnieniem wady fabrycznej samego narzędzia (czego nie zauważył terapeuta), lub też wbicia jej do końca ostrza (co jest niezgodne ze sztuką) przy jednoczesnym ułamaniu się uchwytu (taka sytuacja może mieć miejsce np. przy igłach z plastikowym uchwytem) – ostrze zostaje „wciągnięte” przez ciało, a terapeuta albo tego nie zauważył, albo celowo zataił ten fakt przed pacjentem. Same igły będąc wykonane z elastycznego metalu nawet podczas niekontrolowanej aktywacji mięśnia, w którym się znajdują, nie są w stanie się złamać, a jedynie wygiąć – i takie wygięte są wyjmowane z ciała.

Jednym z następstw zabiegów suchego igłowania tkanki mięśniowej może być również niewielki ból, tkliwość czy dyskomfort w okolicy, która była poddawana zabiegowi. Nie jest to błąd w sztuce ani zjawisko niepożądane, a naturalna konsekwencja oddziaływania silnego bodźca na ciało. Odczucie takiego „poruszenia” czy też „rozbicia” zazwyczaj ustępuje po upływie 48 godzin, aczkolwiek jest to cecha osobnicza i zauważono, że osoby aktywne fizycznie odczuwają te dolegliwości nieco krócej. Aby zmniejszyć dyskomfort z tym związany można zalecić pacjentowi nieco aktywności fizycznej podczas której porozciąga okolice poddane terapii oraz zaaplikuje ciepło (termofor, prysznic itp.).

Ostatnim ryzykiem jakie towarzyszy zabiegom suchego igłowania obarczony jest sam terapeuta, bowiem jest nim jest zakłucie się igłą.
Najczęściej spowodowane roztargnieniem czy rozkojarzeniem w momencie wyjmowania igieł z ciała pacjenta i wrzucania ich do dedykowanego pojemnika na odpady skażone. Co prawda ryzyko związane z przeniesieniem patogenów na igle o takiej średnicy jest niewielkie, natomiast jeśli już dojdzie do zakłucia, to powinno się zastosować obowiązujące procedury tzw. ekspozycji zawodowej (m.in. pobranie materiału do badań od osoby, z ciała której została wyjęta igła, podanie odpowiednich leków itd.), o której to można znaleźć więcej informacji m.in. na stronach rządowych.

Co mówią statystyki?

Ilość badań dotyczących występowania zdarzeń niepożądanych podczas terapii z zastosowaniem technik suchego igłowania jest nadal niewielka. Zdecydowanie więcej obserwacji poczyniono analizując wystąpienie komplikacji podczas i po zabiegach akupunktury, jednakże z uwagi na różnice w filozofii pracy oraz stosowanych technik i narzędzi nie mogą być miarodajnym źródłem.

Jednym z dostępnych badań jest „Adverse events associated with therapeutic dry needing” (Boyce, David et al. “ADVERSE EVENTS ASSOCIATED WITH THERAPEUTIC DRY NEEDLING.” International journal of sports physical therapy vol. 15,1 (2020): 103-113.) w którym grupą badaną było 420 fizjoterapeutów ze Stanów Zjednoczonych – wypełniali oni dwie ankiety cyklicznie przez 6 tygodni. Badano ilość występowania „mniejszych zdarzeń niepożądanych” (minor adverse events) i „większych zdarzeń niepożądanych” (major adverse events) na podstawie 20,464 zabiegów suchego igłowania.

Zgłoszono nieco ponad 7500 (36,7% wszystkich zabiegów) mniejszych zdarzeń niepożądanych:

  • krwawienie – 16%
  • siniaki – 7,7%
  • ból podczas zabiegu – 5,9%
  • ból po zabiegu – 2,7%
  • pogorszenie objawów – 1,5%
  • senność – 0,93%
  • chwilowe uczucie słabości – 0,78%
  • ból głowy – 0,65%
  • nudności – 0,46%

Oraz 20 (<0,1% wszystkich zabiegów) większych zdarzeń niepożądanych:

  • długotrwałe nasilenie objawów – 0,03%
  • omdlenie – 0,02%
  • pozostawienie igły w pacjencie – 0,01%
  • odczucie jak przy przeziębieniu – 0,009%
  • infekcje – 0,009%
  • nadmierne krwawienie – 0,004%
  • słabość kończyn dolnych – 0,004%
  • odrętwienie – 0,004%

Zdecydowanie mniejszą grupą badaną była ta wykorzystana w badaniu na irlandzkich fizjoterapeutach w badaniu: „Adverse events following trigger point dry needling: a prospective survey of chartered physiotherapists” (Brady, Sarah et al. “Adverse events following trigger point dry needling: a prospective survey of chartered physiotherapists.” The Journal of manual & manipulative therapy vol. 22,3 (2014): 134-40.) Podczas 10 miesięcy zbierano dane dotyczące wystąpienia zdarzeń niepożądanych podczas 7629 terapii z wykorzystania technik suchego igłowania wykonywanych przez 39 fizjoterapeutów.

Nie stwierdzono żadnych poważnych zdarzeń niepożądanych, natomiast mniejsze zdarzenia (19,18% wszystkich zabiegów), to:

  • siniaki – 7,55%
  • krwawienie – 4,65%
  • ból podczas zabiegu – 3,01%
  • ból po zabiegu – 2,19%
  • nasilenie objawów – 0,88%
  • senność – 0,26%
  • ból głowy – 0,14%
  • nudności – 0,13%
  • zmęczenie – 0,04%
  • zmiana samopoczucia – 0,04%
  • drżenie, drętwienie, klaustrofobia – 0,01%

Analizując wyniki obu tych badań możemy zauważyć, że ilość poważnych komplikacji, które mogą wystąpić jako efekt zastosowania technik suchego igłowania jest relatywnie mała w stosunku do ilości wykonywanych zabiegów.

Niejako w kontrze do powyższych znajduje się badanie z roku 2024: „Pneumothorax as a complication of dry needling technique” (Bontinck, Jan S B et al. “Pneumothorax as a complication of dry needling technique.” ERJ open research vol. 10,2 00156-2024. 15 Apr. 2024), w którym opisane są 4 przypadki wywołania odmy opłucnej poprzez zabieg suchego igłowania.

Autorzy podsumowując badanie stwierdzają, że przypadki wystąpienia odmy nie są wcale takie rzadkie jak w opisach związanych z akupunkturą, oraz że prognozuje się większą częstotliwość występowania w związku z coraz większą popularnością zabiegów igłowania. Zalecają również zwiększoną ostrożność podczas pracy igłami w rejonie szyi, ramion i klatki piersiowej.

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Czy w takim razie zabieg suchego igłowania może być bezpieczny dla pacjenta? Oczywiście. Pierwszym czynnikiem, na który powinniśmy zwrócić uwagę, zaraz po wykluczeniu przeciwwskazań do terapii, to właściwy dobór narzędzi do pracy:

  • korzystanie z igieł sprawdzonych producentów,
  • prawidłowe ich przechowywanie – warto zwrócić uwagę na niekorzystny i destrukcyjny wpływ promieni słonecznych oraz wilgoci,
  • kontrola daty przydatności do użycia – nadrukowana na opakowaniu i każdym pojedynczym blistrze,
  • weryfikacja wzrokowa podczas wyjęcia igły z blistra, a przed zaaplikowaniem jej w tkankę – czy nie dostrzeżemy czegoś niepokojącego, co będzie dyskwalifikowało igłę z użycia.

Terapia z wykorzystaniem igieł wiąże się z potencjalnym wystąpieniem mniej lub bardziej poważnych konsekwencji popełnionego błędu czy też efektu ubocznego. Aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia któregokolwiek z powyższych, opracowano szereg zaleceń dotyczących technik pracy igłami. Przede wszystkim, terapeuta musi znać anatomię i topografię tkanek z którymi będzie pracować – wzajemne położenie tych struktur względem siebie, miejsca przyczepów czy przebiegu większych nerwów i naczyń krwionośnych są kluczowe, aby wykonać zabieg poprawnie oraz osiągnąć zamierzone efekty. Ponadto należy znać odpowiednie miejsce wkłucia, kierunek prowadzenia igły, głębokość aplikacji czy tempo wprowadzania ostrza – wszystkie te elementy są kluczowe, aby zabieg suchego igłowania nie stwarzał zbędnego ryzyka. Istotnym elementem wydaje się być również rzetelne poinformowanie osoby, która będzie poddawana zabiegowi o możliwych odczuciach po zakończeniu zabiegu – tego typu informacje pozwolą znacznie lepiej poradzić sobie z naturalnymi następstwami, które mogą być odczuwalne przez 2-3 dni po terapii.

Podsumowując, zabiegi z wykorzystaniem suchego igłowania mogą wnieść wiele dobrego w proces terapeutyczny, ale w nieodpowiednich rękach stanowić realne zagrożenie. Jest to technika pracy, która bezwzględnie wymaga wcześniejszego odpowiedniego przeszkolenia przez kompetentnych instruktorów. Zapewni to możliwość zwrócenia uwagi na potencjalne zagrożenia przy każdej aplikacji i sposoby ich uniknięcia oraz wyłapania i skorygowania ewentualnych błędów technicznych. Doświadczeni praktycy podzielą się swoimi tipami, a także przekażą cenne wskazówki dotyczące bezpiecznej i humanitarnej pracy. Warto uzbroić się w cierpliwość, ponieważ prawdopodobnie nie wszystkie aplikacje igłowe będą od razu osiągalne – niektóre wymagają wprawy i ogromu precyzji. Pamiętać jednak należy, że suche igłowanie to umiejętność praktyczna, której nie da się opanować odkładając igły do szuflady.

Katarzyna Rajfur

Jestem Opolanką z krwi i kości. Z miastem rodzinnym jestem związana zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Moja ścieżka kształcenia rozpoczęła się studiami licencjackimi na kierunku Fizjoterapia na Państwowej Medycznej Wyższej Szkole Zawodowej w Opolu, gdzie po obronie pracy magisterskiej w 2014 roku na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, wróciłam do pracy jako instruktor. Przeczytaj więcej…

Łukasz Syska

Łukasz Syska

Swoją przygodę z pracą z ludzkim ciałem zacząłem w 2007 roku. Byłem zafascynowany, jak bardzo naszymi działaniami jesteśmy w stanie wpływać na to, co dzieje się z ciałem pacjenta. Ciekawość ciągle pchała mnie w nowe rejony i zachęcała do poszukiwań takich metod i sposobów pracy, które będą dawały wymierne efekty, ale będą też współgrały z moim podejściem i wizją pomagania innym. Przeczytaj więcej…

Sprawdź szkolenie

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk zakupów
Przewijanie do góry
Szkolenia FRSc

Szkolenia FRSc

Cześć, w czym mogę pomóc?

I will be back soon

Szkolenia FRSc
Cześć 👋
w czym mogę pomóc?
Messenger